- Przecież mówiłam ci już, że to nie ja! - krzyknęła kobieta, zamykając za sobą drzwi.
Była na zwiadzie. Narwin i Dominik wciąż siedzieli w tym samym przybytku i nie mieli najmniejszych zamiarów go opuszczać. Udało jej się nawet porozmawiać z Dominik. Przebrała się w wieśniaka, a jako że zdrajczyni miała wielkiego kaca, więc nie zorientowała się, z kim rozmawia. Xain za to dowiedziała się, że idą oni śladem jej i Dwayne'a, i że pójdą tak aż do ostatniej bramy, a potem ich wybiją i ukradną Nagrody.
- No to kto? - dopytywał się wielkolud.
- Już myślałem, że nie zapytasz - odparł wesoło jakiś trzeci głos.
Na początku Xain przestraszyła się, bo pomyślała, że to głos Narwina. Przerażenie jednak szybko ustąpiło. Narwina znała od piętnastu lat, i to na pewno nie był jego głos. Mimo to wydał jej się znajomy...
- Antoni? - zapytała cicho. Narwin był w swoim pokoju, nie chciała ich zdradzić.
- Bingo! - odparł na to staruszek, materializując się przed dziewczyną. - Idę z wami od samego Portu.
- A... Antoni! - Dwayne dopiero teraz okrył, co się dzieje. Co wcale nie znaczy, że cokolwiek rozumiał. - To ty zrobiłeś te ślady?!
- Tak - powiedział uśmiechnięty i dumny z siebie starzec. - Chociaż wolę to nazwać "uratowanie wam tyłków".
Antoniemu nie spodobało się to, że śmiał się tylko on, więc szybko umilkł. Ciszę, jaką nastała, można było nożem kroić. Dwayne dalej niczego nie rozumiał. Xain znowu rozumiała wszystko. Antoni ich śledził, czyli miał do nich jakąś sprawę. A może on też chce ich obrobić z Nagród? Nie... Gdyby chciał, to nie pokazywałby im się tak wcześnie. Więc czego on chce?! Bez owijania w bawełnę, zadała mu to pytanie.
- Chcę wam pomóc - odpowiedział Antoni całkiem spokojnie. - Mam kompletnie dość obecnego króla, a jako że nadarzyła się okazja pozbycia się go: skorzystałem z niej.
- Zaraz moment... - do rozmowy włączył się wielkolud. - Niby po czym wnioskujesz, że chcemy się pozbyć władcy?
Razem z Xain zwrócili podejrzliwe spojrzenia w stronę staruszka. Nie zdradzali mu przecież, po co im Nagrody. Skąd ten stary pryk wiedział o nich tak dużo?! Zrobił im pranie mózgu czy co? Nic nie trzymało się kupy.
- Łatwo było się tego domyślić - rzucił niedbale Antoni, rozsiadając się wygodnie na skrzypiącym łóżku. - Kiedy zostawiliście tego młodego, co to kablował na was królowi, wiedziałem już wszystko.
- A skąd ta pewność, że my też nie jesteśmy od króla? - dopytywała się dziewczyna, podnosząc jedną brew do góry.
- Gdybyście byli od króla, to pewnie zabilibyście mnie od razu - odpowiedział swobodnie i położył się.
- To skoro tak wiele wiesz - zaczęła Xain pewna siebie - to pewnie domyślasz się, że jeśli nie przestaniesz się tak drzeć, to całą misję weźmie cholera, ponieważ jesteśmy całodobowo podsłuchiwani?
Antoniemu zrzedła mina. "Udało się!" - krzyczała Xain w duchu. Staruszek wydawał się taki wszechwiedzący, a tak na prawdę nie miał zielonego pojęcia o niczym.
Dwayne ukrył uśmiech. Antoni wydał mu się zbyt rozgadany i pewny siebie. Xain nie musiała wyprowadzać go z błędu tak łatwo. Kiedyś sam źle by na tym wyszedł, i może trochę się zmienił. A tak? Na chwilę będzie spokój, a potem przedstawienie zacznie się od początku.
* * *
- Idę na dół! - krzyknęła Dominik, zapinając ostatni guzik opończy i otwierając cicho drzwi.
Wydało jej się dziwne, że Narwin wciąż siedzi przy wnęce w ścianie, ale cóż... Ten chłopak był dziwny. I miał do tego prawo: był księciem. Cholernym księciem!
- Znowu się spijesz jak świnia, a potem będziesz narzekać na kaca? - zapytał chłopak nie odwracając nawet głowy w stronę dziewczyny.
- Nie - odpowiedziała szybko Dominik obojętnym, wręcz nieprzyjemnym tonem głosu.
- No to co? - rzucił na to Narwin trochę pogardliwie. - Puścisz się za informacje?
Ostatnio nie byli w najlepszych stosunkach. byli w tym mieście dopiero drugi dzień, a już zdążyli pokłócić się siedem... A nie! Osiem razy. Większość sporów wygrywał Narwin, gdyż, niezbyt elegancko, atakował zawód kobiety, za co tamta chciała mu po prostu przywalić. Tym razem jednak wyszczerzyła się do Narwina i posłała w jego stronę ripostę, nad którą myślała przez ostatnią godzinę.
- Puściłabym się z każdym, tylko nie z tobą. Choćbyś mi nie wiadomo ile zapłacił!
Po powiedzeniu tych zdań wyszła, trzaskając za sobą drzwiami. Chłopak tylko uśmiechnął się sam do siebie, zupełnie nie ruszony uwagą kobiety. To była zaleta mężczyzn. Mają gdzieś to, co inni o nich mówią. A baby przejmują się byle pierdołą. Teraz jednak Narwin nie miał czasu na zajmowanie się takimi błahymi sprawami. Dominik, jak zatęskni, to wróci. A u Xain i Dwayne'a pojawił się ktoś trzeci, i to go teraz najbardziej interesowało.
Minuty mijały nieubłaganie, a on dalej nie mógł zidentyfikować trzeciego głosu. Jednak to, co mu powiedział było interesujące. Chłopak postanowił wynająć kilku osiłków i od razu rozprawić się ze zdrajczynią i beznogim. Dominik pewnie nie pochwaliłaby tego pomysłu, ale ona pewnie teraz zabawiała się w najlepsze z byle idiotą, który wmówił jej, że wie kto to Xain i Dwayne.
Udało mu się namówić dwóch nieogolonych osiłków, którzy zgodzili się mu pomóc za trzy kufle piwa na głowę. Razem weszli po schodach na górę. Zajęło im to trochę czasu, gdyż wynajęci mężczyźni nie byli całkiem trzeźwi, ale gdy już doszli Narwin poczekał chwilę na odpowiednią chwilę, po czym kopnął w drzwi i wparował do pokoju z szalonym uśmieszkiem satysfakcji malującym się na twarzy.
* * *
- E tam... - rzucił Antoni, machając niedbale ręką, a uśmiech w momencie wrócił na jego twarz. - Na pewno tego nie słyszeli.
- Na pewno? - zapytał Narwin, a potem dwóm towarzyszącym mu osiłkom rozkazał. - Brać ich. Możecie ich zabić, ale to co mają należy do mnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz