- Więc... Co to za zadanie? - zapytała kobieta. Już po raz trzeci z resztą.
- Nic specjalnego - odpowiedział jej na to Go. Czyżby wreszcie zamierzał im odpowiedzieć? - Wystarczy wygrać wyścig ze mną.
Wszystkim szczęki opadły. Xain, Dwayne'owi, jak i Antoniemu. Nawet nie łudzili się, że Go będzie podczas zawodów w postaci ludzkiej. Zamieni się w smoka i znajdzie się na linii mety, zanim Xain zdąży wystartować. Chociaż...
- W jakiej postaci będziesz? - zapytała Xain, jako pierwsza wybudzając się z szoku.
- Będę w swojej postaci. Smoczej - odpowiedział Go, zaskoczony pytaniem. Wydawało mu się to przecież oczywiste.
Coś tu nie pasowało. I wyczuł to właśnie Dwayne. Zadanie było zbyt trudne. Albo łatwe, tylko nie dostrzegli jeszcze drugiej strony medalu. Poprosił więc Go o jedną noc na zastanowienie. Wezmą udział w zadaniu, ale najpierw trzeba było dobrze się zastanowić, o co w nim dokładnie miało chodzić.
* * *
Nastał dzień. Tylko Dwayne głowił się całą noc, nie przyniosło to jednak żadnych efektów. Go wrócił po wschodzie, gdyż nie było go w jamie od zachodu. Od razu przeszedł do rzeczy. Nawet nie pytał, czy się czasem nie wycofali. Po prostu zaczął objaśniać.
- Wyścig zacznie się od jaskini. Musisz pobiec do lasu i znaleźć grotę. Daję ci na to trzy godziny. Po tym czasie ruszam za tobą i jeśli cię znajdę, to cię zjem.
Xain skrzywiła się. Nie uśmiechała jej się perspektywa przyszłości, w której zostanie pożarta przez olbrzymiego pół-smoka. Wysłuchała jeszcze parę mało rzeczowych wskazówek, które miały jej pomóc w znalezieniu groty. Gdy jednak spytała, co znajduje się w grocie, Go jej nie odpowiedział. Odparł jedynie, że musi przez nią przejść, a wyjdzie gdzieś w jaskini smoka.
Xain już nie zastanawiała się długo. Posłała w stronę Go znaczące spojrzenie. Tamten potaknął głową i wskazał dłonią wyjście z jaskini. Już zaczął odliczać czas.
Słońce wisiało jeszcze nisko. Lekka mgła pokrywała wszystko, co znajdowało się niżej od Nawie. Powietrze było wilgotne i chłodne. Zimny wiatr powoli przepływał obok wylotu z jaskini, sprawiając, że wszystko stawało się mokre, a ciałem wstrząsał dreszcz. Ptaki latały wysoko. Czyli zapowiada się zwykły, słoneczny dzień.
Xain wybiegła z jak poparzona. Wybrała najbardziej strome, a zarazem najkrótsze zejście. Pech chciał, że już na samym początku potknęła się i resztę drogi przebyła turlając się niczym bezwładne drewno, które jakiś drwal staczał ze wzgórza. Zaoszczędziło jej to mimo wszystko dużo czasu, gdyż już po paru minutach była na dole. Z tej strony Nawie rozciągał się gęsty, zielony las.
Znajdziesz las, znajdziesz grotę - tak brzmiała pierwsza podpowiedź smoka. No więc... Las znalazła. A co było dalej...
Do lasu wejdziesz, krok poczynisz duży. Znajdź teraz to, czego nie widać podczas burzy.
Nie mogła się jednak dopatrzeć żadnego sensu w tej jakże dziwnej rymowance. Czego nie widać podczas burzy? Może jakieś zwierzę, które chowie się na czas deszczu? To raczej nie było to. Zwierzęta często zmieniają miejsce pobytu. Xain stanęła jak wryta na skraju lasu i zaczęła się zastanawiać i rozglądać dookoła.
Zwróciła uwagę na jedną rzecz. Koryto rzeki. Płytkie, bo płytkie. Łatwo można było pomylić go ze ścieżką. "Czego nie widać podczas burzy"... No jasne! Koryto zalewała woda, której podczas burzy z każdej strony napływały hektolitry. I wtedy nie było widać, że to zwykłe koryto. To musiało chodzić o to! Xain z wielkim uśmiechem na twarzy ruszyła w tamtą stronę i teraz biegła płytkim korytem.
Droga twa się kończy u kresu światła. Teraz idź tam, gdzie stara róża kwitła.
"Kwitła"... Czyli to już było. Musiała znaleźć jakiś obeschnięty krzak róży. Tylko w którą stronę miała się udać? Przeszukała umysł, próbując przypomnieć sobie następną podpowiedź. To jednak nie pasowała. Następna - też nie. Dopiero ostatnia mówiła coś na temat.
Najprościej powiedzieć jednak, że grota na północy się z ziemią jedna.
Dość dziwna, ale przynajmniej było wiadomo, w którą stronę musi biec. Spojrzała więc w górę, oceniła położenie słońca, po czym sprawdziła kilka innych czynników i pewnym, szybkim krokiem udała się w wyznaczonym przez siebie kierunku.
Wiedziała, że minęło już półtorej godziny. Zegar tykał. Jeszcze tylko półtorej. Musiała się pośpieszyć. Czasu nie przybywało. A krzaku nigdzie nie było widać...
"Dum, dum, dum, dum" *dramatyczna melodia na zakończenie dramatycznego rozdziału* :D Pierwszy komentarz, żebyś miała pewność, że na serio to czytam ;P
OdpowiedzUsuń"Biegła szukając krzaka. Gdzie on jest, no gdzie? Musi go znaleźć. Od tego zależy jej życie..." Ciekawe, co ty tam naskrobiesz w kolejnym rozdziale. Ale znając mnie znów przeczytam dwa rozdziały na raz xD
Dodam jeszcze, że tego bloga powinno się czytać na raz. Dlaczego? Bo wtedy to by była taka skumulowana kula dramatyzmu, akcji i etc. ^_^