Zostało jej pół godziny. Wiedziała, gdyż sama liczyła. A i Go ryknął ostrzegawczo. Robiło się coraz gorzej. Musiała znaleźć krzak. Ale to nie koniec. Z podpowiedzi wynikało, że będzie jeszcze musiała poszukać "dwóch drzew niczym jedno" i dopiero za nimi znajdzie polanę. A i na tej polanie wpierw musi poszukać zamaskowanego wejścia do groty
Nigdy mi się nie uda... - przemknęło jej przez myśl. Chwila na odetchnięcie i już mogła biec dalej. W myśli wciąż powtarzała te same słowa: "Uda mi się, uda mi się..." I wierzyła w nie, choć miała dziwne przeczucie, że całą misję weźmie w łeb. Że nie zdąży, że zawali sprawę...
Nie wolno mi tak myśleć! - skarciła się w duchu i bardziej wysiliła oczy.
Aż podskoczyła z radości, gdy między drzewami dostrzegła wreszcie stary, obeschnięty krzak. Na jego gałęziach wisiały jeszcze ostatnie, brązowawe listki, a kolce już dawno straciły swoją twardość i ostrość. Kwiatów nie było, ale wszystko świadczyło o tym, że to ten krzak. O ile się nie pomyliła.
Teraz parę kroków w przód, w lewo, znów w przód, i w prawo. Stała teraz przed wielkim drzewem. A właściwie były to dwa drzewa, zrośnięte przy ziemi, wyginające się na kształt litery "V". Były to brzozy. Przy korzeniu ich kora była już brązowa, ale im wyżej, tym biało-czarne pasy stawały się wyraźniejsze. Liście były jasno zielone, ładnie wyróżniające się na tle ciemnego lasu. Między drzewami, w miejscu ich rozłączenia, jakiś ptak zbudował sobie gniazdo. Aktualnie nie było w nim niczego.
Dziesięć minut...
Pobiegła dalej. Tuż za drzewem faktycznie była polana. Nieduża, zarośnięta i, niestety, bez żadnych wzniesień, pagórków czy tym podobnych. Prosta niczym dach ratusza. Gdzieniegdzie wyrastały różnokolorowe kwiatki, których nazw Xain nie pamiętała. Albo i pamiętała, tylko teraz nie miała czasu o nich myśleć.
Myślała, że na miejscu będzie jakiś kamień otwierający zamaskowane wejście, czy jakiś pagórek, pod którym mogła kryć się grota. Nie było jednak niczego. Nawet jaśniejszej bądź ciemniejszej plamy na trawie, która również mogłaby być wskazówką.
- Szlag - wymamrotała.
* * *
- Szlag! - krzyknęła, zatrzymując się w miejscu.
Kroki gwardzisty z każdą sekundą stawały się coraz to głośniejsze. Xain się zgubiła. Nie miała pojęcia gdzie jest, ani w którą stronę się udać. Prawie się rozpłakała.
Nie poddała się jednak. Natychmiast wymyśliła, jak się z tego wygrzebać. Wskoczyła na drzewo i wspięła się na sam jego czubek.
Była bezpieczna. Już po godzinie zeszła z drzewa i, co ciekawe, od razu znalazła drogę do domu. Może to wszystko przez stres? Strach? Nie ważne. Ważne, że rodzice o niczym się nie dowiedzą. Nigdy. I że wszystko skończyło się dobrze.
* * *
Biegała wte i wewte. Sprawdzała każdy kamień. Każde, nawet najmniejsze wgłębienie. Nic jednak nie mogła znaleźć. A te wspomnienia... Nie wiedzieć czemu, powiązała je właśnie z tą sytuacją. Obrazy przebiegały przez jej głowę. Słyszała te same dźwięki, czuła te same zapachy. Przez chwilę nawet poczuła się tak, jakby była tą czteroletnią kruszynką zagubioną w wielkim lesie i przerażoną.
Najpierw usłyszała donośny ryk. Zatrzymała się w miejscu i podniosła głowę do góry. Potem był szum. Brzmiał, jakby ktoś o coś uderzał. Od razu domyśliła się, że to skrzydła Go uderzają o powietrze.
Trzy godziny minęły. Spóźniła się. Jeśli natychmiast nie znajdzie groty zostanie zjedzona przez smoka. A tego nie chciała.
Wszystko zależało od niej. Miała kilka sekund. Albo i mniej. Zrobiła jeszcze jeden krok i... ziemia się pod nią zapadła.
Spadała przez chwilę, po czym uderzyła sobą o coś twardego. Rozejrzała się dookoła, niczego jednak nie mogła zobaczyć. Wiedziała jednak, gdzie jest. Wiedziała, że musi teraz wstać. Zrobiła to. Wiedziała, że musi iść dalej. Zanim jednak poszła zawahała się chwilę. Przecież ona tak na prawdę nie wiedziała, co ją czeka. Ale wiedziała, gdzie jest. Jest w grocie, o której mówił Go. Jest w grocie... Jest bezpieczna! Wszystko może się udać!
Ruszyła biegiem przed siebie. Uderzyła z impetem w ścianę. Aż poleciała do tyłu i upadła. Potrząsnęła głową, wstała, i wybrała inny kierunek. Tym razem na nic nie wpadła, a i grota stawała się coraz jaśniejsza.