środa, 23 stycznia 2013

Prolog

    W małym domku poza granicami miasta, mimo później pory, wciąż paliło się światło. Dochodziły od tamtej strony również głośnie krzyki, które jednak szybko ucichły. Jeśli ktoś byłby blisko schowanej między drzewami chaty usłyszałby śmiech kobiety i płacz noworodka. Młodemu małżeństwu urodziło się bowiem dziecko. Dziewczynka, co ich bardzo zdziwiło, ponieważ od dziesięciu lat nie urodziło się żadne dziecko płci żeńskiej. Taki był zakaz króla, więc każdą dziewczynkę mordowano. Tym razem jednak tak się nie stanie. Rodzice obiecali to sobie już dawno. Postanowili nazwać córeczkę Xain. I tak też zrobili. Byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Jednak musieli się ukrywać, żeby móc uratować małą Xain.
Ów król, który rządził krajem, był chory umysłowo - tak uważali prawie wszyscy, oprócz jego samego. Ale nikt nie ośmielił się pozbawić go tronu. Każdy bał się tego, że wybuchnie wojna domowa, ponieważ król nie miał potomka.

* * *

   Dokładnie dwa lata później doszło do niespodziewanego. Król popełnił samobójstwo. Jego bratanek nie mógł jednak objąć jego stanowiska, ponieważ miał dopiero trzy lata. Zastąpił go jego brat, jednak nic nie skazywało na to, że zagrzeje on tron.
Sytuacja jednak szybko się zmieniła. Nowy władca zmienił niektóre przepisy, między innymi o zakazie rodzenia dziewczynek. Ale też dodał nowe podatki.
Mimo tego, iż idiotyczne zakazy i nakazy zostały zniesione, ludziom wcale nie żyło się lepiej. Nie było miesiąca, żeby nowy król nie nałożył nowego podatku. Nie trwało to jednak na szczęście długo. Trzy lata po jego koronacji wybuchła wojna z sąsiednim krajem.
Wrogowie podbijali wioskę jedna za drugą. Zajęcie stolicy również nie zajęło im wiele czasu...

* * *

   - Xain, uciekaj! - krzyknęła młoda kobieta do dziecka, stojącego parę metrów przed nią.
Kobietę zatrzymała płonąca belka, która spadła ni stąd, ni zowąd, wprost przed jej głową. Nie mogła się ruszyć w żadnym kierunku, całe miasto płonęło.
- Biegnij, do cholery! - Młody mężczyzna miną dziecko i skoczył przez ogień, owinięty w końską derkę. Po paru sekundach wrócił, wraz z kobietą. Potem zabrał pięcioletnią dziewczynkę na ręce i w trójkę ruszyli szalonym biegiem w stronę granic miasta.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nagle, nie wiadomo skąd, świsnęła strzała i nie wbiła się w plecy kobiety, która przewróciła się i momentalnie zajęła ogniem. Dziecko odwróciło wzrok, a ojciec ryknął jakieś przekleństwo. Żony nie dało się już uratować. Mimo tego mężczyzna puścił dziewczynkę, kucną i spojrzał jej w oczy.
- Biegnij z miasta, zabierz najpotrzebniejsze rzeczy z domu i uciekaj w las. Zrozumiałaś?
Dziewczynka miała całą twarz w łzach. Podobnie jak ojciec. Ściskała w ręce ręcznie uszytą przez matkę lalkę. Poważnie potaknęła głową i przytuliła ojca.
- Dołączysz do mnie, tak? - zapytała, nie chcąc puścić mężczyzny.
- Tak - skłamał. - Ale uciekaj najdalej jak potrafisz, ja cię znajdę.
- Obiecujesz?
Zamiast odpowiedzieć przycisną do siebie córeczkę i kolejne łzy popłynęły mu po twarzy. Nie mógł obiecać, bo wiedział, że jej nie znajdzie, że do niej nie dołączy.
Kolejna belka spadła ze stropu jakiegoś domu. Mężczyzna wstał, po praz ostatni spojrzał na dziecko i odbiegł.
- Uciekaj! - rzucił jeszcze przez ramie.
Pięcioletnia Xain stała jeszcze kilka minut i wpatrywała się w znikającą za płomieniami postać ojca. Chociaż powiedział jej, że ją znajdzie, ona w duchu wiedziała, że ją okłamał. Jednak łudziła się, że tak będzie.
Kiedy ojciec już całkowicie zniknął z pola widzenia odwróciła się i ruszyła biegiem w stronę domu.
Dotarła tam bardzo szybko. Od razu zrzuciła z siebie sukienkę, a założyła stare przebranie w chłopaka: ściśle przylegające spodnie z dość grubego materiału, biaława koszula na dwa guziki i opończa. Do torby wrzuciła trochę jedzenia, krzemienie, parę sztyletów, miecz ojca oraz jego koszula, i lalkę, którą ręcznie zrobiła jej matka. Tak przygotowana, oczami mokrymi od łez obejrzała ostatni raz cały dom i szybko z niego wybiegła.
Biegnąc potykała się o różne kamienie i gałęzie. Całą twarz miała brudną i mokrą od łez. A w głowie straszny obraz płonącej matki i żegnającego się z nią ojca, których nie zapomni do końca życia...

4 komentarze:

  1. To było wzruszające :'-)... Tak pięknej opowieści jeszcze nigdy nie czytałam... Nie mogę się doczekać tego, co będzie potem, i czy ojciec ją znajdzie.
    Autorka widocznie ma dosyć rozwiniętą wyobraźnię i przeżycia w swoim życiu, aby móc pisać takie wzruszające historie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę pięknie napisane. Smutno mi tylko z jednego powodu. Co może pięcioletnia sierota? W sumie nic, ale zobaczymy co będzie dalej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma to jak prawie popłakać się już przy prologu :P Tylko nie próbuj mi takich nostalgii machać na złodziejkach bo ukatrupię.
    Całość jest faja, zgrabna, i dobrze wprowadza w klimat świata. Z niecierpliwością czekam na obiecany pierwszy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, jesteście kochani :P

    Alex: Dzięki, a co ojca to sama nie wiem :P
    dancingtears: Wierz mi lub nie, ale TA "pięcioletnia sierota" może bardzo dużo :)
    Kitkomania: To miało być takie, ale nie aż takie wzruszające. I na Złodziejki niestety też planuję takie kiedyś machnąć :P

    Jeszcze raz dziękuję :'-)

    OdpowiedzUsuń